Miasteczko kłamców Megan
Miranda, z recenzją tej powieści powiem szczerze mam mały problem. „Misterna
fabuła[…] Czytając Miasteczko kłamców, czujesz się jak podczas przejażdżki na
rollelcoasterze” – to zapowiedź z okładki. W istocie książka to mega rollelcoster
wydarzeń i emocji.
Na początek pytanie. Czy
można uciec od własnej przeszłości? Czy można uciec przed własnym sumieniem?
Odpowiedź jest bardzo prosta: Nie! Oczywiście możemy udawać, że wszystko jest
ok, ale gdzieś tam w środku siedzi w nas prawda, która domaga się ujrzenia
światła dziennego.
Przed taką niewygodną prawdą
ucieka nasza główna bohaterka Nico.
Dziesięć lat wcześniej w
miasteczku rodzinnym Nico znika dziewczyna Coranne. Nicolette porzuca wtedy
swój dom i wyrusza do Filadelfii. Nie planuje powrotu, jednak los ma
dla niej inne plany. Po dziesięciu latach wraca do chorego ojca, brata i byłego
chłopaka, którego zostawiła bez słowa wyjaśnienia. Trochę się zdziwiłam prawdę
mówiąc, bo miałam czytać thriller, a tu miłość z liceum. Oklepane, dawna miłość
ble, ble, ble. Od sensacji chyba oczekuję czegoś innego.
Na szczęście okazało się, że
to tylko rodzaj tła do całej historii. Autorka świetnie rozmywa motyw,
wybierając z niego tylko to, co najistotniejsze i najpotrzebniejsze, żeby
uatrakcyjnić fabułę.
Scenariusz się powtarza
znowu ginie młoda kobieta. Policja zaczyna dochodzenie. Czy historia
sprzed lat zatacza koło? Czy znowu trzeba będzie wrócić do zaginionej
poprzednio Coranne? Czy wszyscy wówczas mówili prawdę?
Wiadomo, małe miasteczka
mają to do siebie, że wszyscy, wszystko o sobie wiedzą. Plotka goni plotkę, nie
można za wiele ukryć. Fabuła brzmi dość znajomo powrót do domu, tajemnice z
przeszłości. Jednak autorka za pomocą odwróconej chronologii zaciekawia
czytelnika, dając mu inne spojrzenie na wydarzenia. Historia zaczyna się od
końca po części, bo nie znamy jej rozwiązania. Po kolei dzień po dniu poznajemy
wydarzenia, które miały już miejsce. Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałam
się z taką formą przedstawienia sytuacji, na początku byłam trochę
zdezorientowana, ale im dalej w las coraz bardziej to mi się podobało. Myślę,
że to był zamierzony manewr autorki. Powieść ma wyprowadzać na manowce, a Megan
Miranda czuwa nad tym, żeby nic co może dać wskazówkę, do zbyt szybkiego rozwiązania
zagadki nie wyszło na jaw zbyt wcześnie.
Jeśli lubicie rollelcostery.
Jeśli lubicie się trochę bać. Jeśli lubicie zagadki.
Komentarze
Publikowanie komentarza