Czy czujesz czasami, że masz
wszystkiego dość, denerwuje Cię mąż, dzieciaki doprowadzają do szewskiej
pasji, wszystko irytuje? Na pewno zdarzają się takie dni. Przyznaj się? Myślisz sobie
wtedy co by były, gdybym…. Kiedy zobaczyłam tytuł książki, pomyślałam o to coś
dla mnie, mam przecież córkę doskonałą, najcudowniejszą na świecie.
Główna bohaterka Jacks to
trzydziestosześcioletnia mama dwójki dzieci, żona i córka, która
opiekuje się matką. Ma wspaniałego męża, który kocha ją na życie i oddałby
wszystko, żeby ona była szczęśliwa. Córka jest wspaniałą, bardzo zdolną
uczennicą liceum, która stara się dostać na najlepsze uczelnie w kraju. Z
matką, którą się opiekuje, nigdy nie miała dobrego kontaktu. Mieszkają w
malutkim domku, gdzie jedno potyka się o drugie, gdzie ośmiolatek mieszka w
pokoju z osiemnastolatką. Wiadomo, czasami tak bywa, nie wszyscy mają wille z
basenem. Niestety w takich warunkach często jesteśmy rozdrażnieni, zmęczeni,
nie zauważamy tego, co dobre, wyolbrzymiamy te złe aspektu życia. Jacks
chciałby, żeby jej córka Martha została prawnikiem, żeby miała pieniądze i
dostanie życie. Czy tak się stanie? A może Martha ma inne plany na życie? Życie
czasami pisze własny scenariusz, niekoniecznie taki jak my byśmy chcieli.
W książce przeplatają się dwie płaszczyzny czasowe. Jedna to czasy obecne bohaterów, druga to czasy
młodości Jacks, jej narzeczonego Svena i jej obecnego męża Pete. Tak nasza
bohaterka wspomina ciągle swojego byłego narzeczonego, wyobrażając sobie, co by
było, gdyby. Czy to na pewno dobry pomysł? Czy Wy żyjąc w dobrym związku,
wspominacie i marzycie o swoich byłych? Pewnie nie, choć, kto wie?
Jest jeszcze jedna rzecz, a
mianowicie nasze niezrealizowane ambicje, które staramy się przerzucić na
dzieci. Tu mamy doskonały tego przykład. Martha ma być taką osobą, która
realizuje marzenia swojej mamy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że my
dorośli nie widzimy tego, że te nasze plany nie zawsze są jednakowe z planami
naszych dzieci. Uparcie dążymy do ich zrealizowania, unieszczęśliwiając tym
samym nasze pociechy. Tu autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawia te
kwestie. Są one bardzo wyraźnie zaznaczone, bardzo dobrze przekazane, dające
nam wiele do przemyślenia.
Druga sprawa, której też
często nie doceniamy to radość z tego, co mamy. Czasami zdarza się, że nachodzą
nas takie myśli, że chcielibyśmy czegoś więcej. Więcej pieniędzy, większego
domu, więcej…, czegoś innego, staramy się wyobrażać sobie, co by było, gdyby.
Tylko czy to ma sens? Czy to
nie zatruwa nam życie? Oczywiście, że tak. Amanda Prowse w doskonały sposób nam
to udowadnia. Pokazuje nam jak łatwo się w tych naszych marzeniach zatracić i
nie zauważyć tego, co dobre w naszym życiu. Wiadomo, można czasami pobujać w
obłokach, pod warunkiem, że zejście na ziemię nie będzie dla nas bolesne. Każdy
ma prawo marzyć, jednak nie może nam to przesłonić codzienności, bo powrót do
realnego świata, może być bardzo bolesny.
Trzeba rozgraniczać
przeszłość od teraźniejszości, bo przecież to, co było, nie wróci, wiec po co
do tego wracać. Powinniśmy się cieszyć z tego, co mamy, brać życie takie, jakim
jest. Cieszyć się z każdej dobrej rzeczy, niepowodzenia zostawiać za sobą.
Cieszyć się każdą chwilą spędzona z rodziną, radości brać garściami, smutki
przeżywać szybko, na błędach się uczyć, by nie popełniać ich więcej.
Bardzo ciekawa książka! Uwielbiam, gdy akcja dzieje się dwutorowo. Fajnie też, że powieść porusza ciekawe tematy.
OdpowiedzUsuń