Zacznę od początku. Mój syn urodził się w 38 tygodniu, ważył 3 kg. Do 8 miesiąca karmiłam go piersią, później przeszedł na mleko modyfikowane, ponieważ zachorowałam i musiałam dostawać antybiotyki, których nie wolno podawać podczas karmienia. Próbowaliśmy z lekarzem, niestety nie dało się nic zrobić. Zapadła decyzja odstawiamy od piersi. Młody dość szybko przestawił się na mleko modyfikowane, bez problemu zaczął też jadać inne rzeczy typu zupki, deserki itd.
W dalszym ciągu jego waga była spoko. Był wręcz chudy.
Kiedy poszedł do przedszkola, nie było z nim problemu, zjadał grzecznie wszystkie posiłki. W zasadzie do 3 roku życia nie jadł słodyczy, w przedszkolu, zaczęły się urodzinowe cukierki, słodkie przekąski-chrupki kukurydziane czekoladowe, słodyczy podczas uroczystości. No i jak łatwo się domyślić słodyczy bardzo zasmakowały mojemu dziecku.
Kiedy szedł do szkoły, był jeszcze szczupły, potem już było coraz gorzej.
W trzeciej klasie zaczęliśmy pierwszy raz walkę z kilogramami.
I tu niestety ciała dałam ja.;(Błagania o słodycze, czy przekąski najczęściej kończyły się tym, że ustępowałam, bo żal mi było mojego dziecka.
Rodzina niestety też nie pomagała. Gdziekolwiek nie szliśmy, tam moje dziecko dostawało batony, słodycze itd. Prośby nie pomagały, dostawał po kryjomu.
I tak kółeczko się zamykało.
Pierwszą walkę z kilogramami przegraliśmy, ja się poddałam, on wcale nie podjął walki. W ciągu roku młody przytyło kolejne 10 kg i tu zaczyna się już robić niebezpiecznie. Bo wyniki średnie (podwyższony cholesterol, cukier, za mało żelaza -bo nie lubi żadnych zielonych warzyw). Inne wyniki tez średnie.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem zaczęłam od wizyty u dietetyka, zamówiliśmy dietę, odpowiednio zbilansowaną i ułożoną dla 12 latka.
Teraz ja:
Do 25 roku życia waga 45 kg, czyli w zasadzie niedowaga.
Potem ciąża - + 30 kg, po ciąży zostało 10 kg.
Potem rzucenie palenia +10 kg
Potem stres, zaniedbanie itd. kolejne +10 kg
Obecna waga 76 kg, przy wzroście 162 cm, to zdecydowanie za dużo.
Było już kilka prób zrzucenia zbędnego balastu, niestety wszystko wracało.
Mamy wiec do zrzucenia po 10 kg.
Wiem, że walka nie będzie łatwa. Już mam takie dni, że słyszę, jaka jestem okropna. Jestem zła, bo nie pozwalam na cukierka czy ciastko.
Mówię sobie wtedy, że przecież robię to dla jego dobra, jestem twarda, nie uginam się pod presją.
Nie ważne, że potem mi przykro, trudno. Wytrwam.
Zaczynamy. Trzymajcie kciuki.
Postaram się wrzucać, jak nam idzie, jeśli oczywiście Was to interesuje.
W dalszym ciągu jego waga była spoko. Był wręcz chudy.
Kiedy poszedł do przedszkola, nie było z nim problemu, zjadał grzecznie wszystkie posiłki. W zasadzie do 3 roku życia nie jadł słodyczy, w przedszkolu, zaczęły się urodzinowe cukierki, słodkie przekąski-chrupki kukurydziane czekoladowe, słodyczy podczas uroczystości. No i jak łatwo się domyślić słodyczy bardzo zasmakowały mojemu dziecku.
Kiedy szedł do szkoły, był jeszcze szczupły, potem już było coraz gorzej.
W trzeciej klasie zaczęliśmy pierwszy raz walkę z kilogramami.
I tu niestety ciała dałam ja.;(Błagania o słodycze, czy przekąski najczęściej kończyły się tym, że ustępowałam, bo żal mi było mojego dziecka.
Rodzina niestety też nie pomagała. Gdziekolwiek nie szliśmy, tam moje dziecko dostawało batony, słodycze itd. Prośby nie pomagały, dostawał po kryjomu.
I tak kółeczko się zamykało.
Pierwszą walkę z kilogramami przegraliśmy, ja się poddałam, on wcale nie podjął walki. W ciągu roku młody przytyło kolejne 10 kg i tu zaczyna się już robić niebezpiecznie. Bo wyniki średnie (podwyższony cholesterol, cukier, za mało żelaza -bo nie lubi żadnych zielonych warzyw). Inne wyniki tez średnie.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem zaczęłam od wizyty u dietetyka, zamówiliśmy dietę, odpowiednio zbilansowaną i ułożoną dla 12 latka.
Teraz ja:
Do 25 roku życia waga 45 kg, czyli w zasadzie niedowaga.
Potem ciąża - + 30 kg, po ciąży zostało 10 kg.
Potem rzucenie palenia +10 kg
Potem stres, zaniedbanie itd. kolejne +10 kg
Obecna waga 76 kg, przy wzroście 162 cm, to zdecydowanie za dużo.
Było już kilka prób zrzucenia zbędnego balastu, niestety wszystko wracało.
Mamy wiec do zrzucenia po 10 kg.
Wiem, że walka nie będzie łatwa. Już mam takie dni, że słyszę, jaka jestem okropna. Jestem zła, bo nie pozwalam na cukierka czy ciastko.
Mówię sobie wtedy, że przecież robię to dla jego dobra, jestem twarda, nie uginam się pod presją.
Nie ważne, że potem mi przykro, trudno. Wytrwam.
Zaczynamy. Trzymajcie kciuki.
Postaram się wrzucać, jak nam idzie, jeśli oczywiście Was to interesuje.
Trzymam kciuki !
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim ogranicz napoje, cukry *też te ukryte) i węglowodany. Nie dotykaj nawet produktów bez cukru - to czym je dosładzają jest gorsze od cukru. A w ogóle obejrzyj film "cały ten cukier" chyba taki to tytuł. Otwiera mocno oczy na sprawy o których nawet nie wiemy.
OdpowiedzUsuńPowodzenia :) grunt to się nie zniechęcać na starcie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam obojgu wytrwałości - na początku pewnie będzie ciężko, ale warto! :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia !!! grunt to nie poddawać się na starcie
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wytrwałość
OdpowiedzUsuńBedę trzymać kciuki, z dobrym nastawieniem wszystko się możliwe ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Bądźcie dzielni i wytrwali, mam nadzieję, że bliscy będą Wam w tym pomagać :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Trzymam kciuki! W ciąży miałam taki sam plus kilogramowy ale już wszystko się ustabilizowało. :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, sama powinnam, ale nie mam motywacji...
OdpowiedzUsuńPowodzenia :) na pewno Ci się uda! Nie daj się :)
OdpowiedzUsuń